Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i czapce z uszami, z laską w ręku, zgarbiony jakby niósł ciężar jaki, w bótach ze sztylpami, i chustką grubo koło szyi podwiązaną. Na jego twarzy wszystkie cierpienia starości piętna pokładły: brwi miał siwe i opuszczone, oczki małe, otoczone smarszczkami, nos wychudły i tępo zakończony, usta sinie, policzki zapadłe, a włosy opuszczone na czoło. Pomimo powolnego kroku i schylenia głowy, niebyło okna po drodze, w któreby z satyrycznym starego rozpustnika niezajrzał wzrokiem. Suchy jego kaszel musiał bydź mieszkańcom