Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwaj przeciwnicy rozchodząc się przed znakiém piekarza Pana Mączki. Obydwa musieli być sobie straszni, bo się lękliwie oglądali, czy się wzajemnie nie gonią, a wymienione wyrazy, z ust ich słyszeć się dawały, jak grzmoty po uchodzącej burzy. Tak unikając się odeszli kilkadziesiąt kroków, a starszy z dwóch stanął nareście z miną wyzywającego do boju: z zapaloném okiem, wydętemi policzkami, z brwią zmarszczoną i pięścią mocno ściśnioną, okazując jawnie, iż po niebezpieczeństwie, gotów był z niego żartować.