Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tfu! czy powarjowali! krzyknął znowu ruszając ramionami piekarz. — A z kimże?
— Z Panną Malwiną.
— A to chwała Bogu! może mu odejdzie ten zawrót głowy. I ktoby się spodziewał, że ja tu znajdę taką odmianę! — No no dawaj mi kawę — Niech i tak będzie.

KONIEC.