Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku drzwiom, pokręcił klamkę i nikogo nie zastał.
Zasępiło to trochę jogo czoło, które licznemi pokryło się fałdami, poszedł dalej, obejrzał się w około i zobaczył — ulubionego szpica swojej żony, spoczywającego w śnie słodkim, na miękkiej, watowanej poduszce.
Ten drugi zawod stulił mu usta, i oczy zaiskrzył, a ciekawość zbudzona, popchnęła go dalej; ale wszędzie było pusto, i śladu nawet żyjących w tém miejscu istot nie zostało. Z kolei stary piekarz ki-