Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

działa Jejmość, powoli przymykając książkę nabożną — co Pan ma za interes?
— Pan Mączka zgodził mię za metra.
— Bardzo dobrze wiem o tém, rzekła Jejmość, może Pan zostanie u nas na kawie a tym czasem nadejdzie.
— Na rozkaz Pani, będę służył, przebąknął przybyły kładąc kapelusz.
Powierzchowność jego, była zupełnie odpowiednią oryginałowi Panny Lukrecyi, były to dwie osoby,