Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kawa zupełnie ostygła! przemówiła w końcu Benisia.
— Trzy kwadranse na siódmą, odpowiedziała Jejmość, czas mówić pacierze, nie przeszkadzaj mi moje dziecko, każ sprzątnąć kawę, Jegomość przyjdzie nie długo, postawić ją trzeba przy kominku.
— Dobrze, rzekła po cichu posłuszna córka wyglądając jeszcze za okno. Ale któś idzie — W istocie nieznajomy męszczyzna wszedł do sklepu i pytał czy gospodarz jest w domu?
— W krótce nadejdzie, odpowie-