Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyjechałem w interesie rządowym.
— A ja we własnym — zimno odpowiedział Puszyński, miło mi bardzo, że tu Pana spotykam, bo muszę z nim nieco pomówić.
— Mocno żałuję, że zaraz odjeżdżam, wybąknął Talarko.
— Tożeś Pan przecie, na noc tę stancyą ugodził? przerwał gospodarz.
— Tak! ale teraz odjechać muszę.
— Możebyśmy wprzódy, dodał Puszyński, mogli się rozprawić, względem wiadomego interessu.