Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W pierwszej, obszernej, lecz nie pierwszej czystości izbie, Jejmość w czepeczku à jour, i glaserowanym szlafroczka uwijała się koło komina, zastawionego garkami i rondlami, a Jegomość z butelkami pod pachą obchodził wszystkie podróżnych mieszkania z żywotwornym napojem. Mina gospodarza była świeża i połyskująca, a nos sążnisty świecił jak karbunkuł jasnym ponsowo-karmazynowym kolorem. Głowa jego pokryta była karmazynową także czapeczką, obszerny brzuch, do którego, wzorem jednego z na-