Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kem się porwał do nich. Uhu! jednemu twardą bułką rozowego chleba jak dałem w łeb, tak i padł o ziemię; drugiemu i trzeciemu, sitnią mąką oczy zasypałem. Czwartemu żeby niekrzyczał placek wbiłem w gębę, piątemu zagroziłem wielkim piernikiem, tak że drapnął, a szóstemu, o szóstemu to porządnego splatałem figla. Udałem że chcę się pogodzić, prosiłem siedzieć, dałem jeść, a tymczasem lunąłem za kołnierz ciepłej wody! ha, ha, ha! ot kiedy kto to umie; żeby też ich noga później u mnie postała! tu zie-