Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za kołnierz Jerzego i wyciągnął go na środek pokoju.
— No obudźże się przecie, rzekł ułagodzony trochę śmieszną postawą famulusa, obudź się i rób co mówię.
— Już nie śpię — odpowiedział otwierając zaspane oczy pan Jerzy, co Pan każe?
— Poszukać pistoletów w starym kufrze.
— A to na co? zapytał sługa?
— Będę się strzelać.
— Z kim?
— Z Talarką, rzekł z udaną obojętnością Puszyński, odwracając się od niego.