Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to sobie w rachunku zlikwiduję, bo on na miłość łakomy.
Panna Telesfora śmiała się do rozpuku i drwiła ze starego „pana Chrabiego“ wyciągając go na prezenciki.
W starym bardzo i nadrujnowanym dworze w Korznicy, który niegdyś mógł za pałac uchodzić, nudno było bardzo, ale dosyć wygodnie. Pokoje po staroświecku jeszcze miały lamperye i obicia, poza któremi myszy gospodarowały, w podłogach były źle połatane dziury, okna wiele zostawiały do życzenia, drzwi się żadne nie domykały dobrze, lecz zawsze byłato, rezydencya pańska, sale duże, mieszkania aż nadto i z dawnych szczątków sprzęt nawet nie bez pewnego trochę przestarzałego wdzięku. Ogród dawny, zapuszczony bardzo, miał i szpalery i aleje i wyschłe sadzawki i obaloną w gruzach oranżeryą....
W czasie niebytności Szambelaństwa gospodarowali tu Misiurowiczowie i spraszali na zapusty bracią szlachtę do tych ogromnych sal, w których żydowska muzyka i pączki na szmalcu wesołość wrzawliwą nie wielkim kosztem utrzymywały.
Panna Telesfora panowała w ogrodzie, po którym, z urzędnikami przybywającemi z Kobrynia, odbywała „promenady“ — przybycie dziedziców spędzało państwa Misiurowiczów do oficyn, a pannę Telesforę wyganiało z ogrodu, chociaż