łością jedną, jednakże niewytłómaczone dawała pierwszeństwo Julce i Rajmundowi, choć Kwiryn i Jadzia może ją czulej kochali i do większych dla niej poświęceń byli zdolni.
Jest coś tajemniczego w naturze miłości macierzyńskiej, która czasem do słabszego i biedniejszego dziecięcia więcej się czuje pociąganą — niekiedy do tych, które obiecują większe w życiu powodzenie.
Na Rajmundzie i Julce spoczywały wszystkie nadzieje pani Marwiczowej, w jej przekonaniu oni mieli dźwignąć rodzinę z upadku; nad Jadwinią i Kwirynem pocichu ubolewała.
Dla Julki aby ją stroić po troszę, dla Rajmunda aby jego fantazyjkom dogodzić, ściskała się matka, w milczeniu wielu rzeczy wyrzekała się Jadzia. Kwiryn aby ulżyć matce, zarabiał sam na swe utrzymanie; zwiększało to pensyjkę Rajmunda.
Niezmierna była radość w Żulinie, gdy oddawna oczekiwany starszy syn powrócił. Spłakała się ściskając go wdowa, siostry nie odstępowały na krok ukochanego brata. Pytania i odpowiedzi nie ustawały do późnej nocy. Rajmund z wielką sztuką odpowiadać na nie umiał; serce rosło słuchając go, gdyż malował siebie, swą domniemaną przyszłość, to co zrobił i co miał dokonać w barwach jak najżywszych i najświetniejszych.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/54
Wygląd
Ta strona została skorygowana.