Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z uśmieszkiem ironicznym, że sobie da radę na świecie.
To mówiąc Szambelan pochylił się do ucha Kaznaczejowej i coś jej szeptać począł. Ona rzuciła okiem ciekawém na Rajmunda i zrobiła minkę kwaśną.
Ramiona jej podniosły się nieco do góry.
— Jeżeli myśl moję przyj miecie, dodał stary — zwlekać nie trzeba, bo on czasu tracić nie będzie.
— Zobaczymy co Różyczka powie — szepnęła matka.
Wkrótce po kawie, Szambelan zaczął szukać kapelusza, nie dając się zatrzymać na herbatę. Konie, zadysponowane zawczasu, stały już u ganku; pożegnano się i Szambelan przez oboję państwo przeprowadzany, odjechał razem z Rajmundem.....
Okułowicz za żoną i córką wszedł do salonu i pierwszy się odezwał.
— Ale to syn pani Marwiczowej z Żulina!! To są ludzie zrujnowani!! Ona ma zawsze niedoimkę. Golizna! ojciec miał piękny majątek, ale to był rodzaj fiksata na punkcie honoru!! Na kiepskim Żulinku jest pono ich dwóch, dwie siostry i stara matka.....
Machnął ręką.
— Co mi za partya!