Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nieboszczka téż bardzo w nie wierzyła, że one wszystko osadzają, więc sobie téż domagać się o proszki. Pan pobiegł do siebie, przyniósł je co prędzej, wsypał w szklanki, zmięszał i dał jej pić.
Byłam wtedy w pokoju, gdy zaraz po daniu proszków, pan szklanki sam popłukał czysto, i powylewał resztki.....
Aż tu, niewiele czekając jak porwą ejekcye... Gwałt!!
Dokt r nie przyszedł rychło, a tymczasem zaczęło być coraz gorzej a gorzej. Henryk kamerdyner, jak to on umiał, zahulał się w mieście i nie wracał.
Sądny dzień.
Doktor przybywszy, coś panu na ucho szepnął, i natychmiast po rejenta posłano, a drugiego po księdza.
Ja głowę straciłam. Nieboszczka téż zmiarkowawszy, że z nią źle było, mało miała przytomności, bo się strasznie śmierci obawiała...
Co się w nocy działo, nawet nie mogę powiedzieć, bo nie pamiętam; w domu się wszystko zawieruszyło, przewróciło. Wprowadził pan rejenta i nikogo do pokoju nie puszczali, słychać tylko było to krzyki, to jęki... Potém przyszedł ksiądz, a gdy mnie pozwolili wejść, pani już umierała.
Razem w tejże chwili wpadł p. Henryk, który był gdzieś na zabawie i musiał podpić — do poko-