Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co, o bracie? nic a nic nie wiem o nim! Zmiłujcie się!
Proboszcz jeszcze mocniej się zmięszał, cofnął, pomyślał i rzekł.
— Niemiło bo to ze złą wiadomością być pierwszym! szepnął.
— Zmiłuj się, ojcze, jaka ona jest — powiedźcie!
— Żona mu umarła! rzekł ksiądz powoli.
Kwiryn nie odpowiedział na to, i nie okazał zbytniego smutku.
— Kochany ojcze mój, dodał po namyśle — jeżeli wiecie jakie szczegóły, coś więcej, nie ukrywajcie przede mną. Brata mojego kocham i radbym się dowiedzieć co się z nim dzieje. Śmierć żony mogła dla niego mieć rozmaite następstwa.
— Więc nie mam ci co taić, odparł proboszcz, z westchnieniem.
Żona mu zmarła jakoś nagle, w jakichś tam okolicznościach, których szczegółów mi nie piszą. Brat tylko powiada w liście, że p. Radcy grozi proces z familią, o testament jakiś, o zapisy, i że ma bardzo wiele przykrości z tego powodu... Mówią tam o tém wiele — pan Bóg wie! Zdaleka o rzeczach tych sądzić trudno.
Usilnie starając się dowiedzieć czegoś więcej, Kwiryn badał napróżno; proboszcz się tém składał, że nie wie żadnych szczegółów, a listu który odebrał, pokazywać nie chciał.