Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kwiryn ją w rękę pocałował.
— A gdyby ono na próbę zostało wystawione — rzekł, gdybyś pani spoufaliwszy się ze mną, poznawszy mnie lepiej, rozczarowała się, zbrzydziła mnie sobie, i za chwilkę przelotnego może uczucia opłacać miała całém życiem??
Profesorowa zamilkła chwilę.
— Nie mogę się panu narzucać — rzekła — lecz....
Zamilkła nieco zarumieniona i chciała wracać ku dworkowi.
Profesor zatrzymał ją.
— Panno Faustyno — rzekł, biorąc powtórnie rękę i niosąc ją do ust z uszanowaniem. Zróbmy umowę. Przyjedźcie do nas na wakacye w roku przyszłym: jeżeli się jej serce dla mnie nie zmieni, znajdziesz pani wiernego sługę w gotowości pójść z nią do ołtarza... Będę szczęśliwy, to pewno, ale pani??
Faustyna położyła mu rękę na dłoni.
— Dziwak pan jesteś — ale zgoda — do przyszłego roku.
— I, niech to zostanie między nami — dodał żywo Kwiryn.
Wstydzę się mojego tchórzostwa, gdy pani jesteś tak mężną i tak łaskawą — przemódz się nie mogę...
Uśmiechnęła się panna Faustyna.