Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sama pani profesorowa, imieniem Matylda, wielce poważna, sucha, milcząca, smutna, stanowiła zupełną sprzeczność z małżonkiem. Może właśnie melancholia, która była jej stanem normalnym, zmuszała Senekę do utrzymywania się w wesołym homorze za dwoje.
Państwo Senekowie mieli córkę jedynaczkę pannę Faustynę, już przeszło dwudziestoletnią, która we wszystkiém więcej wzięła z ojca niż z matki. Było to dziewczę śmiałe, żywe, zanadto na kobietę uczone, obdarzone pamięcią wielką, a zdaniem matki do gospodarstwa niezdatne, i z tego powodu nigdy za mąż wyjść niemające.
Ojciec się nią cieszył, bo czytała klasyków w oryginale i jak on lubiła czytać wiele. Matka to upodobanie, niewłaściwe dla kobiety, opłakiwała.
Z powierzchowności panna Faustyna przypominała ojca, marszczyła nawet brwi jak on, gdy się czém gorąco zajmowała; ale młoda była, zręczna i ładna. Trochę męskie i rubaszne miała ruchy i sposób znajdowania się między ludźmi, za śmiałą mowę, niekiedy nieco despotyczny zdradzała charakter, lecz z energią tą łączyła dobroć wielką i cierpliwość. Potrzebowała jej wiele z poczciwą matką, która świat i życie widząc w barwach najczarniejszych, narzekała, płakała, i troszczyła się nieustannie o coś, a gdy rzeczywistych powodów do martwienia się brakło, tworzyła je sobie.