Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszelkiemi formalnościami, legował dawnemu nauczycielowi sumkę dosyć znaczną.
Starczyła ona na uwolnienie Żulina od wszystkich jego ciężarów.
Pierwszy wykrzyk boleści i żalu po zgonie ucznia ukochanego, zakończył się łzami wdzięczności dla niego.
Z dołączonej kopii testamentu widać było, że umierając zostawiał swe majętności mocno odłużone. Pani Róża wyposażoną była sumą kilkudziesiąt tysięcy rubli, a że po Szambelanie brała także zapis dość wielki, od którego Rajmund nie mógł się żadnym wykrętem uwolnić, była więc dziedziczką co najmniej półtora kroć stu tysięcy. Z tém o męża nie mogło jej być trudno...
Niespodzianie położenie Kwiryna stało się przez to znośniejszém. P. Soter Rekszewski donosił, iż legat mógł być wypłaconym wkrótce, z sumy jakiejś w depozycie będącej, która nań została przeznaczoną.
Nie czyniło to profesora majętnym, lecz robiło go bezpiecznym, gdyż inaczej nie byłby przy największej oszczędności mógł się utrzymać na Żulinie. Ani jemu, ni siotrze niespodziane to szczęście głowy nie zawróciło. Oboje cicho za nie podziękowali Bogu, lecz to ani trybu ich życia, ani stopy jego nie zmieniło. Profesor tylko wykrzyknął, że uczoną Jenajską gazetę trzymać bę-