Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


Drugi już miesiąc upływał od powrotu Kwiryna. Miał on teraz tyle do opowiadania o swej niespodzianej do Włoch wycieczce, iż jeszcze pożądańszym był gościem u kolegów, ich żon, sióstr, i córek, wypytujących go o czarodziejski kraj, którego nigdy oglądać się nie spodziewały.
W opowiadaniach Kwiryna było wiele naiwnego realizmu; nie ubarwiał bardzo, lecz tego co widział tak czuł piękność, tak się umiał niém przejmować, iż się go odsłuchać nie mogły panie i panowie.
Schodzono się oglądać przywiezione skarby, które istotnie były jak na ubogiego Kwiryna dosyć wielkiemi, bo do nich Otton potajemnie i jawnie dołożył dużo; włoskie pargaminowe oprawy miały teraz osobną półkę i w wielkiém będąc poszanowaniu, od pyłu okrywały się papierem.
Kwiryn ze swej podróży najmilszeby był wywiózł wrażenia, gdyby go nie trwożyło nieco to,