Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie obawiając się tak dalece o niego, Kwiryn w Rzymie mógł do skarbów, których widzenia był łakomy, uzyskać przystęp... Niestety! Korzystać z nich ani tu wolno było, ani czas dozwalał. Mógł się im tylko pokłonić.
Lecz i to go uszczęśliwiało...
Poczciwy Otton widząc go czasem wyegzaltowanym jakiémś dziełem dlań niedostępném, mnóstwem wydań jakie spotykali po księgarniach, kupował je i obarczał niemi nauczyciela, który w końcu hamować się był zmuszony nawet z objawami zbytniego zajęcia.
W Rzymie o zbiegach nie mógł powziąść wiadomości Otton, chociaż pilne czynił poszukiwania... Spodziewał się znaleźć w Neapolu lub okolicy, na Monto Cassino, gdzie pół dnia dał Otton Kwirynowi dla przypatrzenia się starym rękopismom benedyktyńskim — udali się do stolicy Kampanii.
Tu trafili tak szczęśliwie lub tak niefortunnie, iż w hotelu w którym stanęli, świeży znaleźli ślad pobytu pani Róży.
Na dwa dni przed przybyciem ich, siadła na okręt, który ją miał wysadzić na ląd w Marsylii. Gonić dalej było niepodobieństwem, spodziewać się czegoś — dzieciństwem. Otton po odebraniu wiadomości w pierwszym momencie stał jak przybity, blady, zrozpaczony — ale to przeszło...