Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

człowiek dla którego, przypuszczam, że chcesz uczynić tę ofiarę, zakopie się z panią na wsi, będzie zazdrośny. Kocha się, więc się rychło dla niej zrujnuje? Cóż potém?? Gotoważeś pani dla niego przypasać fartuszek i na wsi gospodarować! pani co jesteś stworzoną, aby świetnieć w salonach i być szczęśliwą.... uszczęśliwiając drugich choćby jedném wejrzeniem!!
Zdaje mi się, żeś pani nie obrachowała dobrze następstw!
Różyczka się zamyśliła trochę.
— Otóż pierwszy pan, panie Senatorze, rzekła, co mi mówisz do przekonania. Mamże się przyznać? ale ja się już nudzę okrutnie! Powiedz pan czy mu się podobała Wenecya? ale to obrzydliwa ruina! a śmierdzi!
Senator, który wielbić był zwykł na wiarę cudzą, wszystko co od wieków inni sławili, usłyszawszy tę herezyą wygłoszoną tak śmiało, głową tylko potrząsł....
Róża nastawała na „obrzydliwość“ stolicy Adryatyku. Rozmowa z drażliwego osobistego przedmiotu, przeszła na rzeczy mniejszej wagi. Róża dopytywała o stolicę, o baronowę, o znajomych, o rozmaite małe intryżki których nie wiedziała końca, o to kiedy Senator wyjechał, co o niej mówiono i t. p.
— O pani, odpowiedział adorator, nie mówiono nic. Wyjechałaś pani ze starym Szambelanem,