Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ziemca i najśmielsi chłopcy z gazetami, chcąc go skusić, wywoływali mu tytuły dzienników we wszystkich świata językach.
Ruch ten i wrzawa jakie go otoczyły, zabawiłyby go może, gdyby więcej rozumiał język a mniej miał troski na sercu.
Otton tymczasem, przemyślając co tu mogło sprowadzić profesora, a nie wpadłszy jeszcze na domysł, że przybywał w sprawie brata, biegł po wschodach najprzód do Róży, aby jej zameldować się, że musi odbyć przechadzkę....
Siedziała w salonie zadumana jeszcze nad herbatą Róża i miała małe zgryzoty sumienia. Nie że męża opuściła, bo ten jej był więcej niż obojętnym; nie że mu się sprzeniewierzyła, bo małżeństwa nigdy nie brała na seryo ale, że jej, życia wielkiej stolicy, w której ciągle coś rozbudzało, bawiło, drażniło — żal było. Przy największych staraniach Ottona, tych wygód co w domu mieć nie mogła; jedna intryga nie zaprzątała jej dosyć, nie starczyła. Nudziła się, kaprysiła, a choć kaprysom czyniło się zadość — wnet po nich próżnia się czuć dawała i znużenie. Otton zaczynał jej powszednieć i męża zawsze jednego, przypominać.
Zobaczywszy wchodzącego, Róża, która samotności nie znosiła, wstała wołając.
— A! to doskonale, że się zbyłeś tak prędko — popłyniemy gdzie? gdzie daleko na morze, może mnie to rozerwie.