Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

o żonę, gdyby ona dla mnie była nieodzownie potrzebną w interesach, w stosunkach...
Kwiryn patrzał i przestraszony i jak odurzony. Nie mógł dobrze zrozumieć brata.
Chłód z jakim się odzywał o żonie, a razem potrzeba posługiwania się nią, były dlań zarówno niepojęte.
— Otton! Otton! miałby się dopuścić takiego niepoczciwego szału! zawołał — ale ja go znam doskonale! Namiętny jest, prawda, jednakże razem bojaźliwy, i przebojem nie zwykł iść nigdzie. Jakim sposobem on się ośmielił na to! — nie — nie pojmuję!...
Rajmund nie śmiał całej prawdy powiedzieć, że żona jego ośmieliła młokosa i sama prawie narzuciła mu się. Wstyd mu się do tego było przyznać.
— Rekszewski mi wprawdzie pisał o tych jakichś zalotach, dodał Kwiryn, ale w tak fatalném świetle ich nie przedstawił. Zburczałem w liście Ottona, napisałem słowa prawdy, byłem pewny że się opamięta.
Jestżeś pewny tego co mówisz?
— Jak najpewniejszy jestem tego, że Róża pojechała do Włoch — dodał Rajmund. Z domu się wybierając, pod pozorem odwiedzenia matki, którą nazywa ciotką, miała niewiele pieniędzy; Szambelan gdyby chciał, dostarczyćby jej ich nie mógł, bo mu zawsze braknie — musiała więc wybrać się kosztem Ottona, a najprędzej z nim razem