Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Widzę tylko, że pomoc w interesie p. Marwicza drogo nas będzie kosztować, lecz uniknąć jej, obejść się bez niej, niepodobna Gdybyśmy go ominęli, mściłby się. Dom przytém jest miły, ja tu znajomych nie mam.
Adwokat głowę pogładził.
— Winienem panu jako młodemu, i jako synowi człowieka, który mnie swém zaufaniem zaszczycał — słowa prawdy. Nie będziesz się gniewał?
Otton przyszedł go wesoło uścisnąć.
— Mój ty poczciwy stary, mnie tak dotąd dobrze jest na świecie, odezwał się, że ja gniewać się na nikogo siły nie mam!! A na ciebie w żadnym razie! Mów, a rąb!
Soter pomimo powagi, która go nigdy nie opuszczała, rozczulił się i uścisnął téż swego młodego pryncypała.
— No, to powiem wam co myślę — dodał głosem poruszonym. To dom, prawda, miły, ale niebezpieczny dla was; pani młoda, ładna a kokietka wielka, to wszyscy potwiedzają, nawykła brać od senatorów kontrybucye, złapie i was. Będzie wolała młodego. Nie dość że interes będzie wiele kosztował, ale... nadrujnować was może. Bywały przykłady! Ludzie nawykli do wyzyskiwania, nie puszczą was nie wyssawszy....