Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pełnione, powiększone oddać przyszłości. Dla mnie to życie ducha idzie przede wszystkiém!
Rajmund z młodzieńczą wesołą werwą śmiać się zaczął, bez szyderstwa, bez złośliwości — lecz tak że się od śmiechu powstrzymać nie mógł.
— Kwirku ty mój! zawołał — to są romanse! Co mnie obchodzi spuścizna przeszłości, kiedy ja po ojcu nie wziąwszy nic, nie będę miał co jeść! Co mnie obchodzą potomni, kiedy ja z głodu mam mrzeć. Myślę o sobie!
— Do pewnej miary, przerwał Kwiryn, rzecz słuszna — ale...
— Ja w pragnieniu życia nie znam miary, tak jak ty w twojém żądzy nauki, odparł Rajmund — chcę żyć w najobszerniejszém tego wyrazu znaczeniu, żyć piersią całą, używać, dojść jak najwyżej, posiąść jak najwięcej. Mam ambicyą, mam pragnienie — jestem nienasycony. Życie i użycie, to mój Bóg.
— Ha! westchnął Kwiryn — służymy więc dwóm Bogom różnym, bo dla mnie Bogiem wyzwolenie i spotęgowanie ducha mojego!
— Romanse! powtórzył Rajmund — o rok jesteś tylko młodszym ode mnie, a mówisz po dziecinnemu! Z takiśm pojęciem życia do czegóż ty dojdziesz?
— Ja nie wiem — zawołał Kwiryn — nie w mojej mocy jest dojść, ale w mej mocy iść. Zresztą, wiesz co Mundku, to co się tobie tak uśmiecha,