Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że ja tak mało mam w ogóle do interesów zdolności, tak je mało rozumiem, tak mnie one nie bawią, iż wolę aby (jeśli pozwolisz) opowiedział o nim mój plenipotent, którego przywiozłem z sobą.
— Straciłem niedawno ojca — dodał p. Otton, mam dosyć znaczne dobra i kapitały rozmaicie polokowane. Są tam jakieś formalności... nie wiem.
Rośmiał się obojętnie.
Gdy mówił o dobrach, kapitałach, o plenipotencie i to z takiém młodzieńczém lekceważeniem, które zapowiadało że z niego korzystać można — pan Rajmund powoli z chmurnego i nadętego jakim był, stawać się zaczął coraz bardziej uprzejmym. Twarz nabrała uśmiechu, głowa się podniosła, wstał aby ofiarować cygaro, i naostatek spytał o brata.
— Nie wie pan co się z Kwirynom dzieje? ja od tego dziwaka nie mam prawie żadnych wiadomości.
— A... to mój najukochańszy, najdroższy preceptor i przyjaciel, odezwał się wesoło Otto — i gdyby możliwém było ze mnie co zrobić porządnego, jeden to człowiek coby tego dokazał! Kocham go — ale masz pan słuszność że to dziwak! Błagałem go ażeby pozostał u mnie gdzie chce na wsi, wybierając sobie czy Barweniszki czy inny jaki dwór, którybym mu był oddał na jego użytek... Niepodobna go było skłonić do tego, wyo-