Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czułości dla żony nie okazywał pan Kellner, ona ku niemu czasem wstręt prawie. Robiło jéj przyjemność sprzeczać się z nim i na przekorę mu coś utrzymywać.
Dawniej zapewne ładna, z czego jej tylko czarne oczy wielkie i ogniste pozostały, była pani Radczyni chudą, żółtą i nie zdawała się dbać wiele o powierzchowność swoję Dobroci kobiecej, pobłażania, czułości dostrzedz w niej nie było dziś można. Odpowiadała ostro, kłóciła się chętnie, mówiła dużo, a gdy jej brakło powodów do spierania się i gorączkowego krzątania, nudziła się śmiertelnie, wpadała w apatyą chorobliwą, stawała się drzemiącą Kellner starał się jej jak najmniej dawać do kłótni pobudek, wiele rzeczy przysłaniał milczeniem, czasem prawdę ukryć się starał, lecz bystre oko i instynkt uczyły zawsze panią jego, gdzie miała uderzyć.
Dosyć znaczącą rolę w domu grała kuzynka samej pani, panna Lorici, pół włoszka, pół francuska, istota zagadkowa, pośredniczka między mężem a żoną, panna mogąca mieć lat około trzydziestu, słuszna, zręczna, niebrzydka, mająca w fizyognomii coś tak oryginalnego, że choćby się nie podobała komu, każdego oczy ciągnęła ku sobie. Rysy twarzy były kształtne ale niezastanawiające pięknością, trochę za wysokie czoło, a nad oczyma duże, mocno zarysowane brwi czarne, szpeciły ją.