Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się postrzegli, że pugilares ich został w domu, właśnie gdy płacić potrzeba. Wydrwigrosz w początku znajomości wcale nie jest niebezpiecznym, ale fatalnym pod koniec. Kiedy się zbliża odjazd, rozstanie, trzymać się potrzeba z odwagą za kieszeń, bo szturm ozwie się niespodziany i uparty.
Po Wydrwigroszach jakże nie postawić Karjerowicza szulera? — Spodziewam się, że mnie nikt nie posądzi, żebym śmiał grających w staroświeckiego wista lub ryzykownego preferansa zwać graczem! Niech Bóg broni! Któż dziś nie gra w preferansa, począwszy, od stajni i przedpokoju do salonu?
Szuler przyjeżdża szumnie, zajmuje mieszkanie wygodne i piękne a obszérne, ubiera się starannie; gra rolę hulaki, dobrego koleżki i birbanta. Z powołania swego uznał za konieczne zwać się i udawać demokratą. Gracz liberalny jest, ale póty tylko, póki mowa o panach, którzy z nim nie grywają; sługi swego bije cybuchem do krwi, ludzi chamami nazywa, i do burdy skłonny, kijem, jako ultima ratio, popiera swe sprawy. W istocie, kto rozumu niéma, ten przynajmniéj kija używać umieć powinien, on go jako tako za-