Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

318
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

kobietą zgubiło go. Całą tę historyę ukrywaliśmy przed panią, ale nareszcie trzeba, żebyś pani wszystko wiedziała, aby tego nieszczęśliwego człowieka pocieszyć.
— Jakiego nieszczęśliwego?
— A no, syna, pana Adama.
— Co mi WPan mówisz? on musi być szczęśliwy, na tośmy go oddali O...
— Ta pani, co się nim opiekowała, zmarła — rzekł Baltazar; — ta, z którą się ożenił, zerwała z nim; musiał uciekać, tuła się biedny, sierota.
P. Krzysztofowa pogniewała się mocno.
— Idź mi WPan przecz z oczu z takiemi kłamstwami! zawołała.
P. Baltazar zamilkł i odszedł.
Ale w kilka godzin służąca przybiegła do niego, oznajmując, że pani jest chora, że czegoś płacze i że możeby należało posłać po lekarza do Kodnia. P. Baltazar pobiegł i zastał ją na modlitwie, ale się przeraził zmianą twarzy straszliwą. W kilka godzin stała się niepodobną do siebie; nadzieja, która ją trzymała przy życiu, została zachwiana; uśmiech, spokój, blask oczu, pogoda czoła, wszystko to zmieniło się i zgasło; twarz była znękana, blada, oczy wypłakane, kobieta zgarbiona, drżąca, biedna... Baltazar poskoczył ku niéj z uczuciem litości i przestrachu.
— Co to bratowéj? zapytał.
— Nic, mój bracie — odpowiedziała — nie wiem, ot coś; ale mi się jakoś mąci w głowie... czuję, że mi czegoś bardzo źle.
— Możeby bratowéj essencyi, co uspakajającego?
— Modlitwa, mój bracie, to najlepsza essencya.
Głos, którym te słowa wymawiała, był tak różny od