Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

315
DOLA I NIEDOLA.

na pokojach. Przysyłała po niego pani domu parę razy, ale się namyślał, nim nareszcie poszedł powolnym krokiem do kasztelanowéj. Przestrogi wuja, heroiczne lekarstwo, poskutkowały mocno. Pan Floryan pomiarkował się, i rad był istotnie dwór, stolicę i ich nieprawości porzucić. Jakaś niespokojność go opanowała.
Spojrzawszy na niego, kasztelanowa zmiarkowała zaraz, że wyprawa nie poszła najlepiéj.
— Już WPana nie pytam, odezwała się: bo widzę z twarzy, żeś albo z niczém, albo ze złém powrócił.
— Ani jedno, ani drugie, odparł pan Floryan. Nie mogę powiedzieć, by z niczém, a trudno mi wyznać, że z dobrém... At — ni to ni owo, złego też nie ma.
— Cóż tam przecię przynosisz? bądź WPan szczerym.
— Kasztelana nie ma w Wólce, sama tam tylko matka, obłąkana, która się go spodziewa. Widzenie jéj przejęło mnie strachem, i prawdę mówiąc, litością. Spodziewa się codzień męża, który zmarł przed kilku laty, i pana kasztelana. Dla syna buduje dom, roi o jego losach świetnych i wielkości. Zdaje mi się, że familia o nim wie, ale mówić nie chce. Gdym zaproponował układy, odpowiedzieli mi tak ostro istotnie, że nawet powtórzyćbym tego nie śmiał.
— Mów WPan wszystko; wiele słyszałam w życiu — rzekła kasztelanowa z uśmiechem, — nie zlęknę się i nie zmartwię.
— Odpowiedzieli mi, że w dobrą wiarę tych układów ufności nie mają, że chcesz pani tylko dowiedzieć się o nim, aby go łatwiéj zgubić... i że z panią w traktaty wchodzić niepodobna...
Kasztelanowa zarumieniła się.