Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

301
DOLA I NIEDOLA.

— Co ci się śni? Oszukali cię ludzie! Gdzież to mój Adam?.. to stary, blady jakiś oszust, któremu źle z oczu patrzy.... Ale to być nie może, to nie jest.... Zobaczycie, gdy przyjedzie nieboszczyk...
I pogroziła mu palcem na ustach.
— Dać mi z tém pokój, i więcéj nie wspominać Tylko co nie widać, jak oni nadjadą. Ja ci to przebaczam, ale już dość, dość... bo się gniewać będę.... Nie pokazywać mi się więcéj z nim na oczy.
Jermaszka westchnął, wstał z ziemi, i stał jak winowajca z rękami założonemi, ze spuszczoną głową. Widział teraz, że na to obłąkanie nie ma ratunku — odszedł powoli.
Cały ten dzień prawie przesiedziała u robotników pani Krzysztofowa, trochę smutniejsza niż zwykle. Pan Adam leżał na łóżku milczący i pogrążony. Baltazar sądząc, że zaśnie, zostawił go samego.
Słońce już zachodziło, gdy kasztelan porwał się, oglądając wkoło, i wybiegł na podwórze. Znał z dzieciństwa jeszcze pamiętne sobie kąty; wpadł do domku i przetrząsł cały, napróżno tu szukając matki. Nie znalazłszy jéj, wybiegł do ogródka, ale i tam jéj nie było. Ubitą ścieżynką trafił do budującego się domku przy lasku. Robotnicy już się byli rozeszli, staruszka z różańcem w ręku sama jedna modliła się zadumana na kłodzie, gdy pan Adam powtórnie zbliżył się do niéj.
Widać, że mało mu się przypatrzyła z rana, lub go już była zapomniała, jak zwykle obłąkani, gdyż wcale go nie poznała; a gdy się przybliżył, wstawszy dygnęła mu jak obcemu, któregoby po raz pierwszy spotkała.
P. Adam wzruszony, rzucił się przed nią na kolana.