Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

222
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dodał suchy zimno i stanowczo: jesteśmy przeważnie silniejsi.
Tu i owdzie parskały szyderskie śmiechy w ciżbie naciskającéj się do koła. Pan Adam czuł, że uległszy w oczach wszystkich, da na siebie oręż nieprzyjaciołom, więc uparł się.
— Albo siły użyjecie, przeciw któréj bronić się będę do ostatka, albo odejdziemy gdzieś w przyzwoitsze miejsce dla ukończenia téj sprawy, profanującéj świeżym zgonem uświęcony dom.
— Na rany Chrystusa Pana! odezwał się ksiądz, który dotąd stał z dala: panie kasztelanie, zwłoki obok spoczywają, nie czyńcież skandalu, nie uwłaczajcież pamięci nieboszczki! Nie wiem o co wam idzie, ale się nie godzi!
Gospodarz, który w wielkiém wzruszeniu chustkę od twarzy odjął, zwrócił się nagle, pochwycił za rękaw pana Adama, i sam go pociągnął gwałtem do sąsiedniego pokoju. Bezprzytomny z gniewu i przestrachu, nie opatrzył się, że go wprowadził z sobą do sali, w któréj leżały zwłoki umarłéj; aż gdy stanęli w pośrodku i ujrzeli ciało martwe, około którego sługi się krzątały zajęte ubraniem, kasztelan wylękły cofnął się, puściwszy Adama.
Ale zaraz w progu oprzytomniał, pochwycił znowu zbiega i pociągnął do drugich drzwi. Odbyło się to w mgnieniu oka. Poczciwy Jermaszka na krok nie odstępował pana. Popychano go, starano się ich rozdzielić, on oddawał sturchańce heroicznie, nie patrząc komu się dostawały, i cisnął się bojąc, aby pan jego nie pozostał na łasce nieprzyjaciół.
Drugi ten pokój, do którego weszli, pełen był jeszcze lekarstw, zapachu kadzideł, spirytusów i przyborów,