cyozach nie wiem, a papiery są moją własnością, i tych nikomu w świecie wydrzeć sobie nie dam...
— Tu nie o żadne papiery idzie! z dziecinną natarczywością, tupiąc nogami, przerwał kasztelan, którego energia nadzwyczajnie wezbrała, — nie o żadne papiery... Bierz sobie asindziéj papiery, ale oddaj moje precyoza... Gdzie jest to pudełko, które mu wręczono? gdzie? gdzie?
— Na Boga! zakrzyknął Adam: za kogoż to mnie pan masz?... Ja od was nic nie chcę... godziż się napastować mnie w ten sposób?
— Wszystko się godzi, gdy idzie o odzyskanie swojéj własności! — zawołał kasztelan — to spadek! to moje! ja sobie też wydrzeć tego nie dopuszczę!...
— Za pozwoleniem! słodziéj dodał chudy jegomość: prosilibyśmy tylko o tę skrzyneczkę; opieczętujemy ją jako depozyt, a arbitrowie polubownie wybrani osądzą komu się ona ma dostać.
— Zgoda na to, rzekł Adam; ale papierów ani arbitrom, ani nikomu do przezierania nie dam...
— Jakto... nie dam? zakrzyczał przyskakując gospodarz.
— Ale pozwól! przerwał nieco go powstrzymując suchy: to się ułoży.
— Nie mam przyjemności znać pana, rzekł Adam; z jakiego tytułu pan tu stajesz?
— Z tytułu umocowanego od rodziny hrabiów O... zawołał suchy, któremu oczy się iskrzyły, z akcentem szyderskim. Moim tytułem najlepszym jest wola przytomnego tu kasztelana, który w swym domu jest panem.
— Ale to przemoc niesłychana! to gwałt!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/228
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
220
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.