Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

216
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

I nie czekając odpowiedzi dodała:
— Pojedziemy do Włoch z nim razem, za Alpy, za Apeniny, daleko, tam aż nad brzeg Sinego morza, do kraju kwiatów i słońca, nad szumiący cicho Adryatyk... Wśród gaju pomarańcz i cytryn, pod cieniem laurów kwitnących siądziemy marzyć i przemarzymy lata aż do starości, — sami, sami... Nie trzeba tylko mówić Krystynie, dokąd się przed nią skryjemy. Przeleciałaby przez Alpy i przez Apeniny, spadłaby na nas jak jastrząb, i serceby nam wyjadła. Pamelo! każże prędzéj zaprzęgać cztery wiatry do białéj chmury... Kasztelan ciągnie pasyans, nie odwróci głowy i nie zobaczy gdy wyjedziemy.
Potém chciała zaśpiewać jakąś dziecinną piosenkę, ale zabrakło głosu w rozranionéj piersi: rozśmiała się i rozpłakała... Potém okrzykiem boleści i zgrozy strasznym rozległ się pokój, zatrzęsło się łoże, chora porwała się jakby chciała uciekać i upadła na pokrwawione poduszki... I było długie milczenie; silny oddech je przerywał czasami, jakby stłumionym płaczem utrudniony. Chciała krzyczeć, nie było siły... rzuciła się jeszcze, i zdrętwiała... Życie płochości, cierpień, nadziei, miłości, skończyło się jedném westchnieniem bolu...
Ani Pamela, ani Adam nie domyślali się jeszcze tego, siedzieli z dala; cisza zdawała się im odpoczynkiem, może nowém i błogosławioném przesileniem choroby... Długich kilka godzin, w ciągu których już ani oddechu, ani głosu dosłyszeć nie było można, upłynęło w niepewności. Nareszcie stara sługa zbliżyła się powoli do łoża, i wiedziona przeczuciem jakiémś, dotknęła ostrożnie zastygłéj już ręki. Krzyknęła... klękła i zaczęła się modlić.