Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

105
DOLA I NIEDOLA.

dobréj nocy, i tego wieczoru nie wyciągała go już na opowiadanie, bo starzec istotnie był zmęczony niezmiernie.
Dobicie sprawy zostawiono na jutro.
Uprzedziła sługi kasztelanowa, że stary ma pisać testament, iż mu chce dopomódz... Przykazała, aby nikt nie śmiał wchodzić, i zamknęła się z nim na godzin parę.
Nie wiadomo było nikomu, jak się to długie posiedzenie zakończyło; słychać tylko było drżący głos starca, to podnoszący się, to słabnący, potém otwieranie szkatułki, szelest przebieranych papierów, wykrzyki kasztelanowéj i znowu szepty ciche.
Nareszcie Julia wyszła, mając na twarzy wypieczone plamy czerwone, zmęczona, poruszona, niosąc w rogu szalu jakiś zwitek papierów, który, wróciwszy do sypialnego pokoju, starannie w skrzyneczkę angielską, opatrzoną zamkiem sztucznym, a niegdy listy pewne zawierającą, zachowała. Chodziła potém długo po pokoju samotna, siadała, wstawała, wstrząsała się, płakała, nakoniec uklękła, co się jéj rzadko trafiało, do modlitwy, i twarz ukrywszy w dłonie, godzinę tak może spędziła na dziwnéj jakiéjś zadumie.
Wieczorem nie przyjmowała nikogo, ale Pameli poleciła, aby zwykłą droga tajemną dała bardzo ostrożnie znać panu Adamowi, iż nazajutrz go czeka u siebie.
O naznaczonéj godzinie przybył Adam; drzwi były dla innych gości zamknięte; uprzedzono go zawczasu, aby przybył pieszo; wpuszczono do gabinetu... i tu znowu parę godzin trwała cicha rozmowa.
Wyszedł z niéj kasztelan z dziwnym na twarzy wyrazem; postał w progu, oddychając świeżém powietrzem, a po chwili powrócił jeszcze do Julii, do któréj