W zamku kasztelaństwa, po owéj straszliwéj nocy, któréj ślady umiano zatrzeć bardzo zręcznie, aby uniknąć hałasu i skandalu zbyt głośnego, choć mimo największych starań długo różne i dziwne plotki i wieści chodziły, cicho było i smutno jak w grobie. Zdrada ulubieńca, dowód braku serca i charakteru z jego strony, nie wyrwały z duszy Julii ostatniego uczucia, którém żyła. Powoli podniosła się z łoża boleści, wstąpiła w nią jakaś otucha, jakaś myśl ją ożywiła, serce jéj bić zaczęło nadzieją.
Z Warszawy pani de Rive donosiła jéj o pożyciu dwojgu młodych małżonków takie rzeczy, które mogły rozbudzić na nowo dawną miłość. Adam był, wedle niéj, upokorzony, biedny, nieszczęśliwy bardzo, grał rolę fałszywą i dwuznaczną. Julia poczęła go żałować, oburzała się na Krystynę, i postanowiła wbrew pierwszym swym projektom udać się do stolicy.
Kasztelan, któremu można było wmówić i chorobę i zdrowie i kuracyę, chętnie bardzo zgodził się na wyjazd. Julia, któréj chciało się świetnie wystąpić w stolicy, potrafiła także dowieść mężowi, iż wypada im koniecznie sprzedać część majątku w Sandomier-