pokoju, usiadła przed zwierciadłem i zadzwoniła na wierną Pamelę, aby się od powiernicy dowiedzieć o ulubieńcu. Ona jéj zwykle służyła do poselstw, za pośrednika i wiernego szpiega.
Pamela przyszła nierychło, chmurna, zamyślona; po jéj twarzy można się było dorozumiewać, że przynosi jakąś niedobrą nowinę.
Julię uderzyło to tém mocniéj, że ona była w dobrym humorze. Rozpuściła długie swe i piękne warkocze na ramiona, i przypatrując się sobie w zwierciadle, pytać go się zdawała, czy jeszcze kochaną być może? Pochlebca szklany odpowiadał jéj potwierdzająco.
Była w istocie piękna jeszcze, piękna szczególniéj podniesieniem ducha, wielkiém uczuciem, choć wiek i strapienia, choć sam ten żar namiętności wypiętnował ślady na jéj obliczu. Uszlachetniło się ono, wyjaśniło miłością dochodzącą do zupełnego zaparcia się siebie i ostatecznéj ofiary. Twarz jéj zmieniła się jak serce, sama ona czuła się teraz piękniejszą, bo uczucie gorące jak światło wewnętrzne w alabastrowéj lampie rozlewało na nią wyraz, który tylko ono dać może, który bardziéj niż linie i barwy stanowi istotną piękność.
Uśmiechając się, wsparta na łokciu, dumała. Zdawało się jéj niepodobieństwem, aby tą siłą magnetyczną nie pociągnęła ku sobie, by człowiek co tak był kochany, mógł jéj nie kochać.
W téj chwili błogiego uspokojenia, żadne trwożne przeczucie nie mąciło jéj nadziei. Pamela wszedłszy, spojrzała na nią prawie z politowaniem, ale zarazem z dziką jakąś radością, któréj doświadcza zastygły człowiek, mogąc słowem rozczarować szczęśliwego.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/355
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
347
DOLA I NIEDOLA.