Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

256
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

w stolicy świata; przy pięknéj postaci miał nabyte formy zewnętrzne, które dozwalały mu śmiało przedstawić się choćby na najpierwszym dworze europejskim. Lat tych kilka dokończyło w nim człowieka, gorączka pragnień bez liku przyśpieszyła w nim dojrzałość: Adam zdawał się na oko mieć więcéj lat, niż ich miał w istocie.
Wszyscy zgadzali się dla niego na jednogłośne pochwały, któremi osypywano najprzód cudnie uroczą postać Antynousa, potém dowcip łagodny i miły, zdolności i przymioty towarzyskie, których szczególniéj potrzebuje od swych dzieci świat zowiący się wielkim. Adaś nie był geniuszem wcale, lecz miał z łatwością nabytych mnóztwo błyskotliwych talentów, które lepiéj daleko nad geniusz popłacają: jeździł konno jak berajter, bił się na szpady i pałasze jak fechtmistrz, tańcował jak Vestris, jak sam bóg tańca, śpiewał wcale nieźle słodkim i sympatycznym tenorem, grał trochę na klawikordzie i flecie, który był naówczas w modzie, a w towarzystwie, dzięki szczęśliwéj pamięci, co mu gotowych fraz dostarczała, mógł mówić, sądzić, rozprawiać o wszystkiém, choć nic dobrze nie umiał. Sąd jego był pospolity, ostrożny, czasem zaostrzony dowcipem lekkim, nigdy zbyt śmiały i niepokojący, z tego rodzaju, które na świecie najlepiéj są przyjmowane, bo nikogo nie budzą i nie draźnią. Jak pszczoła, w lot, bez pracy chwytał po trosze z rozmów, z widoków, z naprędce przerzuconych książek, z każdego kwiatka, do którego się dotknął po drodze; z tych odrobinek układał sobie zapasy, ostrożnie szafując niemi. Umysł jego nie umiejąc nigdzie wniknąć głęboko, niezmiernie wiele odgrywał, i z nadzwyczajnym taktem występował do popisu. Zdawało się powierzchownie, że w nim daleko więcéj być musi,