Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

257
DOLA I NIEDOLA.

niż było w istocie. Tam gdzie nieświadomość zmuszała go się powstrzymać, umiał dać do zrozumienia, że wiele niedopowiedzianego zamilczał dobrowolnie. Był to zapaśnik w istocie niewielkiéj siły, ale zwinny i przytomny; natura niesamoistna, nic z siebie saméj niemogąca dodać, z łatwością naśladownicza, wpajająca się w każdą myśl cudzą, dosnuwająca jéj wątku, nie twórcza, bo zostawiona sobie traciła wszelką energię, ale umiejąca wybrać, a wybrane i przywłaszczone na swą korzyść obrócić.
Człowiek był lekki, miły, sympatyczny a chłodny w głębi; wszystkie zarody namiętności pożarła w nim jedna niezmierzona ambicya, pragnienie wzniesienia się nad poziom, żądza świecenia i znaczenia... Téj gotów był poświęcić resztę — wszystko.
W pierwszych chwilach głębokie na nim wrażenie uczyniła piękność arystokratyczna hrabiny, nosząca na sobie wybitne piętno cierpienia, pragnień, zawodów, budząca litość i sympatyę. Młodość rzuca się zwykle chciwie ku tym bolejącym duszom niewieścim, ołzawionym, tęsknym, rozpragnionym: są to pierwsze pastwy sił młodzieńczych. W miarę jak człowiek dojrzewa i starzeje, zaczyna więcéj pragnąć młodości, więcéj goni za urokiem niewinności i wejrzeniem dziewictwa.
Prawo o barwach dopełniających się w malarstwie, prawdzi się w życiu: człowiek pragnie w miłości tego, czego mu najwięcéj braknie.
Trzeba też było mieć serce kamienne, aby nie pokochać hrabiny. Oprócz uroków i wdzięku, jakim jaśniała, ona była dlań w ciągu tych lat matką, siostrą, trochę trwożliwą kochanką, nadewszystko istotą ciągłych po-