Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już w domu miewał Adrjan te dni prostracyi i niemocy. Gdy matka mu o podróży pierwszy raz wspomniała, chwycił się tej myśli sądząc, że wrażenia nowe dadzą mu natchnienia silniejsze. Nie zawiodło go to w początkach, bo i widoki i wrażenia, rozrywka, podróż, powietrze, zmiana życia, odmłodziły go. Poczuł się mocniejszym i korzystał z tego, aby poezyę, którą dla niego promieniały nieznane kraje, wnet ująć w słowa. Pisał więc wiele w Szwajcaryi i we Włoszech, pisał nieustannie.
Po niejakim czasie i tu wrażenia osłabły, kraj, obrazy, ludzie nie działali jak w pierwocinach. Adrjan siebie o to obwiniał i miał słuszność. Stawał się coraz ostyglejszym, mniej przyjmującym od świata zewnętrznego — był znużony.
Spoczynku się lękał, myśl poddawała mu różne środki odżywiania, przywrócenia dawnej żywości młodzieńczej; sam nie wiedział czego się chwycić.
Miłość — czyli jakieś uczucie nieokreślone, w którem i krwi ducha było wiele — miłość dla pięknej miss Rosy, która w istocie młodym poetą mocno była zajęta — na krótko go tylko zelektryzowała. Uląkł się jej zaraz...
Poemat nie był skończony!
Wolał więc jako podbudzającego lekarstwa użyć podróży na Wschód.
Niezdecydowanym, niepewnym, smutnym zastało go przybycie hrabiego Maryana i stało się czemś odżywiającem.
Pierwszy raz uczuł, że myśl podzielona, poddana rozbiorowi, nawet krytyce, płodniejszą się stać mogła, niż zamknięta w sobie.
Rad był temu przyjacielowi, i zażądał mieć w nim powiernika. Przychodził mu w godzinę zwątpienia jak opatrznościowo zesłany, a poeta skłonny był bardzo wierzyć w to, że się nim wyższa jakaś opiekuje siła.
Wyprawa do Castellamare, obudziła w nim dawną niebywałą wesołość, a signora Costa, która go