Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niego; zdawał się nie pamiętać wczorajszego wieczoru. Zapytał o godzinę — poskarżył się na ból głowy, i dopiero okiem rzuciwszy na papiery rozrzucone, które natychmiast zgarniać począł do teki, zamilkł nagle i sposępniał.
Sieniuta lękał się potrącać o wspomnienie dnia wczorajszego, zaczął coś o rzeczach obojętnych, gdy Adrjan zażądał gwałtownie odemknięcia żaluzyj i światła. Trzymał w ręku kartki zapisane wczoraj, i cały był w nich znowu. Niepodobna go było oderwać. Wprzódy jeszcze nim się rozbudził Adrjan, Lenia, na której twarzy noc bezsenna zostawiła ślady, pobiegła do przyjaciółki, miss Rosy.
Matka i ona lękały się, aby ten powrót do poezyi nie przeciągnął się na dni następne. Obie doświadczyły już, że nie miały nad nim mocy. Lenia więc biegła błagać Angielkę, aby użyła wpływu swojego.
Rosa siedziała już na tarasie na morze patrząc, ale takiemi oczyma, które nic nie widzą; wyciągnięta w krześle jak ten posąg Agrypiny Borbonico, zamyślony, dumający wieki i tęsknoty całego rodzaju niewieściego zdający się dźwigać na sobie. Gdy Lenia przypadła do niej obejmując z tyłu rękami, wstrząsnęła się cała, i potrzebowała chwili długiej, by przyjść do siebie z tych światów, na których była.
— O! droga moja — poczęło dziewczę — jakążeśmy noc przebyli!
Wzdrygnęła się Angielka przestraszona — Lenia opowiedziała jej po swojemu to nagłe zdziczenie Adrjana, ten bunt jego przeciw matce, przeciw sobie, przeciw staremu nauczycielowi, łzom i błaganiom wszystkich — i szał z jakim potem nieszczęśliwy poeta rzucał na papier pieśń ostatnią, dopóki siły się nie wyczerpały, i sen go nie rzucił na łoże...
Miss Rosa słuchała z zajęciem niezmiernem, bledniejąc i rumieniąc się.
— Ciocia mnie przysyła do was — dokończyło dziewczę, zaklinając, abyście nas dzisiaj odwiedzili. My nie mamy nad nim tej władzy — was on może usłucha, wy