Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tenta była z téj stacij u smętarnéj bramy i przechadzki męża, który wysiadł, a ją samą jedną w takiém miejscu zostawił. Nadstawiała ucha. Słyszała jakby stąpanie, cóś jak szepty i cienie wyrazów dolatujące zdaleka, potém brama zaskrzypiała znowu, P. Hilary nagle skoczył do pojazdu, furman się przeżegnał, konie w bok rzuciły, Julja krzyknęła. On siadł w milczeniu, zatrzasnął drzwiczki, kazał jechać. Minęli wioskę, stanęli przed dworem.
Pan młody oprowadził Julją do sypialnego wprost pokoju, twarz jego była posępna, usta milczące i ściśnione. Po chwilce zamknął drzwi na rygiel, kazał okiennice zaszrubować z podwórza, odprawił ludzi i sam z żoną pozostał.
Ona, milcząca także, nie wiem o czém myśląc, rozbierała się powoli; on świstał chodząc po pokoju. Minęło tak pół godziny, zaczęła się obojętna rozmowa, poszedł pan Hilary do szafy, wyjął z niéj książkę i cóś jeszcze, co szybko schował do kieszeni.
Tyłem do niego obrócona Julja stała przy łóżku kończąc pacierze, on siadł przy gotowalni, na któréj paliły się świéce, zaczął czegoś szukać w książce, i znalazłszy odezwał się.