Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

konie, Julja baczne ucho nadstawia. Z krzaków pod gankiem ciche głosy słyszéć się dają.
— Zachodź w prawo! cicho! cicho!
Julja poznała głosy, cofa się nazad do domu i śmieje się w duszy; wie ona o projektach Alexego i brata, żartuje z nich sobie i już ułożyła wypłatać im figla. Usłyszawszy głosy, usuwa się z ganku i wysyła jedną z kobiét równą sobie wzrostem, zobaczyć czy są konie. Tylko co ona wyszła, krzyk dał się słyszéć, dwóch ludzi ją porwało i uniosło. W tém właśnie kocz zajechał po pannę młodę, która siadła do niego i pojechała do kaplicy.
W domu tym czasem wrzawa, popłoch, zamięszanie. Porwanie jednéj z kobiét w takim czasie, w przytomności tylu osób, dawało powody do najdziwaczniéjszych domysłów, kobiéty drżąc pojechały z panną młodą. Ta, którą na miejscu Julij porwano, była zamężną; dano natychmiast znać mężowi do kaplicy. Nikt nie uważał, że brat panny młodéj z Alexym, zniknęli.
Porwaną kobiétę dwóch silnych ludzi zaniosło do pojazdu, czekającego już za domem; nie dając jéj krzyczeć, a tak się śpiesząc, że w po-