Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cztery wesela.pdf/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Swoim zwyczajem zapewne, odpowiedziała Ruzia, siedząc nade drogą, kogoś z przejeżdżających sąsiadów, zaprosić musiał. Papa taki dobry że nam zawsze kawalerów dostarcza.
Głosy coraz się przybliżały, niekiedy przerywał je śmiech serdeczny. Panny się zamyślały. Ruzia znowu odezwała się.
— Ale któż to taki?
— I ja nie zdecyduję, odpowiedział Alexy. Już to pewna jednak, że papo złapał kogoś siedząc nad drogą. Z głosu poznaję, że Sędzia po kolacij, a przynajmniéj po podwieczorku! dodał.
— A! ślicznie takie rzeczy gadać na papę! przerwała mu Julja.
— Albo cóżem powiedział?
— Juściż to poznać łatwo, że pan przymawiasz do tego, co się czasem zdarza, że papa napije się jaki kieliszek przy kolacij i weselszy — Staruszek, lada co, to go rozweseli, co to złego!
Pan Alexy zaczął się mocno bronić, dowodząc iż wcale co innego miał na myśli, głosy tym czasem stawały się coraz wyraźniéjsze i zbliżały się co chwila. Djonizy podskoczył ku siostrom.