Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Postąpił kilka kroków już kierując się ku chacie strażnika, gdy, jakby się nagle namyśliwszy, chyżo i zręcznie Róża spuściła się znowu z dziupli i poczęła iść za nim...
— Ja jegomości przeprowadzę — odezwała się równając z nim i krok równając z chodem jego. Pójdziemy sobie w parze, jak dobrzy przyjaciele... Ja nawet wiém dokąd idziecie. — Do chaty strażnika krótszą drogę pakażę...
Pogadamy po drodze...
Hochwarth milczał zniechęcony.
— Powiedzcie mi że go nie zabijecie, prędko złapawszy — odezwała się — no to może? może zrobiemy co z sobą! kto to wié?
— Zabijać go przecież nie myślę — odezwał się generał...
— Bo nie trzeba — dokończyła Cześnikówna — wszystkoby się skończyło! Nie! nie. A co jabym robiła? Babką przy kościele nie będę... nie stanie mi co na kłębek nawijać... a ja z tym kłębkiem boleści pójdę na sąd Najwyższego i rzucę mu go pod nogi, aby wiedział na ile sążni wrzucić go w przepaści piekielne...
Kiwała głową. — Póki żyję zwijać będę a zwijać... czarne nici.. pokrwawione. — Ale co wy z nim zrobicie...
— Co? począł generał stając nagle, pieścić się z nim nie będę, to pewna... Naprzód mi musi odpowiedziéć za zatracone dziecię... a potém mamy z sobą inne rachunki. Brończę mu wezmę i pójdzie z torbami...
Cześnikówna klasnęła w suche dłonie.
— Ot to, to... z torbami! Ślicznie... ja z nim pójdę razem i już nam będzie dobrze...
Ty jesteś widzę dobry człowiek, dodała... z jegomością gadać można... Przyjdźcie jutro o świcie, ja was do jego jamy zaprowadzę...
Zdziwiony tém nagłém postanowieniem, generał stanął.
— Napewno?
— Jak Cześnikówna słowo szlacheckie da, to nie zawiedzie... odezwała się poważnie — bo ja jestem szlachcianka i dobrego rodu, tylko ot tak schłopiałam jak widzicie, po wierzchu... We środku szlachectwo zostało całe...
Wzięła się w boki.
— To już dosyć — rzekła wskazując na lewo, chata strażnika ot tam za leszczyną — traficie do niéj. Jutro na zaraniu... A weźcie strzelbinę bo nie można wiedziéć co będzie! Nuż się zając trafi po drodze...