Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podróżny to milczenie przypisując nie potrzebnéj obecności Pawlichy, wyprawił ją małym datkiem za drzwi. Szła tedy do sieni, konia niby doglądać, aby się nie urwał; — a koń prędzéj miał ochotę się kłaść niż biegać, bo okrutnie bokami robił i dyszał.
— Stary, ozwał się, po wyjściu Pawlichy, siadając na ławie przybyły, ty mnie nie zwiedziesz. — Znam cię dawno. Skonasz sobie późniéj, a teraz mi musisz odpowiedziéć...
Mikołaj się zwlókł jakoś i siadł na łożu, trzęsąc się ze strachu...
— Co zrobiłeś z dzieckiem? zapytał go podróżny... mów!
— Wychowywałem je, Bóg widzi, do ostatniego grosza się na nie wyszafowawszy, jęknął Mikołaj. Wyrosła dziewczynina pięknie, a no przyszła odra czy jakaś choróbsko i — umarła...
— Kiedy? spytał podróżny.
— Już temu drugi rok — rzekł Mikołaj. Baba, która pode drzwiami słuchała, chwytała przez szpary w nich i pytania i odpowiedzi. Zrozumiała że szło o jakieś dziecko, i że ono miało umrzéć dwa lata temu, a Mikołaj daleko dawniéj tu mieszka i żadnego dziecka nigdy przy sobie nie miał... listów nie odbiérał, nigdzie się z domu nie ruszał, — kłamał więc.
Przeszły dreszcze Pawlichę, bo pomyślała sobie że stary coś z dzieckiem zrobić musiał, a kłamstwem to pokrywał. Przelękła się niezmiernie...
— Gdzież ona umarła? spytał podróżny.
— A to nieborzątko... a to — rzekł wzdychając Mikołaj, pochowałem ją sam na cmentarzyku za wsią.
— Więc i sepultura musi być — odezwał się przybyły, a téj mi teraz koniecznie potrzeba. Zabawię więc do jutra, i od księdza ją dostanę.
Mikołajowi oczy błysły...
— Gdzie? jaka sepultura? odezwał się — czy to dzieci zapisują? Ja nawet się nie meldowałem z tém do księdza — samem trumienkę na cmentarz zaniósł i dołek wykopał.
— Kłamiesz! kłamiesz niepoczciwy — zakrzyknął przybyły... kłamiesz!..
— Prawdę mówię...
— Zobaczymy zaraz, przerwał idąc do drzwi podróżny, ale nim doszedł, zerwał się z łóżka Mikołaj o kiju i odciągnął go...