Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




W tej serdecznej Warszawie, jaka ona jeszcze przed ostatnimi była wypadkami, a nawet jaka jest dzisiaj, choć jej oblicze smutnie się teraz zmieniło, wśród świetnego i widocznego życia, ileż to się odgrywało dramatów na strychu i tragedyj po poddaszach, których żadne nie oglądało oko, chyba po trosze odgadł je wzrok milczącego stróża, a wyczytał trumniarz, co lichą dźwignął po schodach zbitą z tarciczek, jak ją na Rusi zowią „domowinkę“ w ostatniej godzinie. Niekiedy ciekawsze oko mogło podpatrzeć tam życie i domyśleć się gry jego, tak zmiennej, tak różnej, jak barwy opalu, w których się słońce przeglądając mieni.
Życie ludzkie... tak jednakowe wydaje się z dala, a tak dziwnie i nieskończenie jest rozmaite, gdy się na nie patrzy serca i duszy mikroskopem. Naówczas ta czarna i różowa plamka rozkłada się w cały świat kształtów, świateł i cieni.
Z tych wzorów nieśmiertelnych życia tworzy fantazja obrazy, ale bezsilna jest jak dziecię, które z malowanej karty figurki wystrzyga... nowego nie potrafi urodzić, ledwie ze szczątków coś klei.
Dobrze jeszcze, kto, posłuszny prawom niezłomnym, nie sili się daremnie na to, co niemożliwe, i odwzorowywa naturę podziwiając jej cuda niewyczerpane. Te tylko obrazy życie przypomnieć mogą, które