Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wo, że nie będzie prosić nad kilka osób, każdy chciał być wyjątkiem, używano protekcji, wciskano się pochlebstwy, i obliczywszy spodziewanych gości, przestraszona gospodyni postrzegła, że jej zaledwie starczy salonu, filiżanek i krzesełek.
Ale za to wieczór robił po Warszawie ogromną sensację; we czwartek już spotykając się na ulicy, pytali wszyscy jedni drugich: — Będziesz u pani Laury? i kto na piątek miał zamówione małe kółku znajomych, musiał przyjęcie na inny dzień odłożyć. Lenora wcale o tym nie wiedziała. Gospodyni, trochę niespokojna, spodziewała się przed nią wytłumaczyć, a pokusie oprzeć się nie potrafiła, boć miło to zawsze, gdy o domu i pani jego tydzień jaki próżnujący rozmawiają.
Na parę godzin przed otwarciem salonu wszystko było w porządku, filiżanek i krzeseł dopożyczono, dwóch lokajów w białych perkalowych rękawiczkach do roznoszenia herbaty najęto, wszystkie lichtarze domowe były w rekwizycji, dwa ogromne torty stały na stoliku, i panna Stefania zmęczona przystępowała do toalety. O ósmej już w salonie siedziało osób parę, a salon zdrajca miał fizjonomię świąteczną. Nie przewidując takiej ekshibicji, Lenora przyszła znów w sukni czarnej, z jedną kamelią we włosach, smutna, dosyć roztargniona i zakłopotana. Wszyscy ją otoczyli natychmiast, a że goście coraz przybywali tłumniej, nie postrzegła, jak się salon zapełnił. Zmieszana liczbą osób niezwyczajną, rzuciła błagający wzrok na gospodynię, ale ta, zrozumiawszy ją, nadbiegła i zaklęła się, że nie prosiła nikogo, a cóż miała począć z natrętami?
Nadszedł wreszcie hrabia i zaledwie przywitawszy Laurę i kilka osób, z widocznym pośpiechem zbliżył się do Lenory, co wszyscy uważali. Uważano także