Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Czarna Perełka.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

klejnotami familijnymi? My wiemy z inwentarza, co wojewodzina wzięła, ani śladu gdzie się to podziało, szczególniej ów kanak.
Stara patrzyła w niego jak w tęczę, usiłując zrozumieć... drżała.
— Ale ja o niczym nie wiem, na krzyżu przysiąc gotowam!
— Pani przy niej byłaś od młodości! to nie może być! Nie życzę nic taić przed nami. Juściż tak kosztowne rzeczy nie mogą zniknąć bez śladu. Panna Łowczanka sama powiadasz, iż miałaś klucze od precjozów i kasy.
— Ale, mój dobrodzieju! Nieboszczka mi się nie spowiadała, co z klejnotami robiła.
— Jest silne podejrzenie, iż po śmierci jej... któż wie? skradzione być mogły — dodał Alfred.
Staruszka poczęła się trząść cała.
— Skłonności są we krwi! Cóż by dziwnego było, żeby córeczka szubienicznika wstąpiła w ślady ojca! Słabość wojewodziny mogła ją uzuchwalić, mogła to uważać za swoje.
Kończył mówić, gdy postrzegł, że Basia podtrzymywała już omdlałą staruszkę, która padła na poduszki fotelu blada i jakby bez życia.
Alfred zląkł się i sam zawołał o ratunek... przybiegła druga służąca, przyniesiono wody i spirytusów... panna Łowczanka otworzyła oczy jakby obłąkane, ale już ją o nic pytać nie było podobna, hrabia wyszedł.
Instrukcja, dana przez matkę, nakazywała Alfredowi jak najściślejsze poszukiwanie zatraconych precjozów, a przynajmniej ich śladu. Myślą było zacnej matrony, jeśli tylko najmniejsze się okaże podobieństwo, wytoczyć formalny proces kryminalny Lenorze o nadużycie zaufania i pochwycenie tajemne owych drogocennych brylantów. Czyby on się powiódł, czy