Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
85

je się żadne, kto to wie! ieszczeby podejść mogli! to się zdarzało. Ale jeśli co dadzą do podpisania, to pani weźmie niby do rozpatrzenia i wprzódy mnie zakomunikuje.
— Masz racją, bardzo ci dziękuję Bałabanosiu, a nieodjeżdzaj proszę w niedzielę, żebyś był na podoręczu, gdybym cię potrzebowała. Podobno to już południe? hę?
— Właśnie bije dwunasta.
— Czemuż to nie dają obiadu? I tu zadzwoniła P. Dorota. Wpadła Aniela służąca rozczochrana i przestraszona.
— Czemu nie dają obiadu? Gdzie Panna Anna? pewno już do swego ogródka zaczyna chodzić! Toć to jeszcze nie wiosna! Posłać po nią! A gdzie pieski. Żolka pewno gryzie w sali nogi od stolika. Panie Bałabanowicz musiałeś ją wypuścić nieuważnie —
— Nie Pani! dalibóg nie!
— Gdzież Żolka! hej, poszukajcie Lamurka! A dawajcie do stołu!
Tu się dał słyszeć dzwonek na dziedzińcu zwołujący wszystkich ludzi na obiady, Jan otworzył drzwi i rzekł.
— Do stołu dano!